wtorek, 14 kwietnia 2009

Już nie jest na mnie obrażona - 4.4.2009

Ze sporym opóźnieniem i w sporym skrócie relacjonuję jak było...

Na wstępie - udało mi się naprawić kołowrotek. Najpierw oddałem go do jednego sklepu w Gdyni - tam jednak bez sukcesu. Tata podpowiedział mi jeszcze inne miejsce - mały sklep wędkarski na hali targowej w Gdyni. Tata naprawiał tam swój stary kołowrotek Michell (czy jakoś tak to się pisze) i był bardzo zadowolony. Ja bym ten jego kołowrotek raczej przeznaczył do muzeum wędkarstwa, no ale czego się nie robi z sentymentu :). No więc mojego Shimano też udało się przywrócić do używalności. Nie jest to co prawda ten sam kołowrotek co poprzednio, ale mogę polecić to miejsce, jeżeli macie kłopoty ze sprzętem.

Wracając do wyprawy... Wybrałem się w to samo miejsce co ostatnio. No i ... Jest ! :) Udało mi się złowić pierwszego w tym sezonie pstrąga. Miał około 35cm i wyglądał tak:



Prawda, że śliczny? :) No dobra ... "super-kaban" to to nie był :).
Połakomił się na blaszkę (na fotce niżej), którą po kilku następnych rzutach niestety urwałem. Pierwszy w tym sezonie, więc po kilkudziesięciu sekundach i w pełni sił wrócił do wody. Wody? No tak .. powiedzmy, że to co płynęło w rzece, można tak nazwać. Bardziej chyba pasuje określenie "zupa". Zresztą zobaczcie sami:





A to kilka zdjęć kilka kilometrów w górę rzeki:



Podsumowując - w tym dniu raczej nie była to pogoda wędkarska, a bardziej plażowa. Ciepło, dużo słońca, a do tego jeszcze ta woda... Szczerze powiem, że nie liczyłem na jakieś sukcesy. Ten jeden co się zaczepił był jedynym, jakiego widziałem.
Tuż nad rzeką spotkałem lokalnego człowieka i porozmawiałem chwilę, czy są ryby itp. Odpowiedzi były typu "o ryby to ostatnio raczej ciężko", "nie słyszałem, żeby ktoś coś łowił", "bywają jakieś małe" itp. Wiadomości niezbyt optymistyczne, ale nie mam zamiaru się poddać. W końcu to jest Moja Rzeka ...

Połamania kija!