niedziela, 30 grudnia 2012

czwartek, 6 grudnia 2012

Gdyby pieniądze nie miały znaczenia...

Tym razem coś zupełnie nie związanego w wędkarstwem...



A może jedna jakiś związek ma? 

sobota, 1 grudnia 2012

Składki 2013

Link do informacji o wysokości składek w PZW Gdańsk: Składki PZW Gdańsk 2013

No wiec policzmy:

  • członkowska - 66 PLN
  • wody górskie PZW Gdańsk - 220 PLN
  • do tego jeszcze dojdą górskie w PZW Słupsk - pewnie około 150PLN
  • w sumie około - 436 PLN

W okręgu gdańskim doszli do wniosku, że nie będzie osobnej składki na Redę. Jak widać poprzednie 80 PLN za Redę na siłę wciśnięto do regularnej składki. Ja zrezygnowałem w ostatnich latach z Redy - będę miał szansę się zmusić pojechać nad nią kilka razy. Mam tylko nadzieję, że zmiana opłat nie zaszkodzi rzece...

Mam tylko nadzieję, że ta kupa kasy zostanie w miarę sensowny sposób wydana. W słupskim widać pewne pozytywne ruchy (np. tarło przeżyciowe nad Łebą, OS na Łupawie, rzeki z których rzadko się schodzi o kiju itp.). Co pokaże Gdańsk? Czy w końcu coś pokaże... ?

Połamania!

poniedziałek, 12 listopada 2012

sobota, 10 listopada 2012

Against All Odds

Fantastyczna akcja z łososiem. Miłego oglądania.



I opis (chyba) autora:
http://www.byskan.se/2012/11/04/mot-alla-odds/?lang=en#more-1479


Połamania!

niedziela, 4 listopada 2012

Szwecja 2012 - zdjęcia

Udało mi się zebrać zdjęcia z ostatniego wyjazdu w jakąś całość. Miłego oglądania.



Pzdr,
Marcin

środa, 15 sierpnia 2012

Szwecja 2012 - podsumowanie

Podsumowanie wyprawy cyferkach:

Ilość osób: 3
Ilość dni łowienia: 8 (kilka dni ustawienie byliśmy tylko na pstrągi, kilka tylko na lipienie. Nie wszystkie przez wszystkich wykorzystane na łowienie)
Ilość km zrobionych samochodem: ~2150 km

Złowione pstrągi:
    35 <       11 szt.
    40 <       21 szt.
    50 <       6 szt.
    60 <       0 szt. :( :( :(
Złowione lipienie:
    30 <       9 szt.
    35 <       5 szt.
    40 <       1 szt.

Koszty:
   Prom ~1654 PLN
   Paliwo ~1260 PLN
   Domek 1900 SEK
   Jedzenie ~250 PLN
   Licencje ~600 SEK


Koszty na osobę: ~1580 PLN
Koszt ten nie zawiera dodatkowych bajerów typu piwo, sprzęt wędkarski itp. 

Dla celów przeliczeń: 1 SEK = 0.495 PLN

Udało się przedłużyć wyprawę o jeszcze jeden dzień, co dało 8 dni łownia. Skład osobowy taki sam jak w zeszłym roku. Pogoda była jak najbardziej wędkarska - temperatura raczej nie przekraczała 20C, w większości pochmurno i na szczęście bez długotrwałych deszczów. 
Wędkarsko, było dobrze. Może nie tak dobrze jak w zeszłym roku - brak 60-taków - ale i tak 2 rekordy życiowe udało się ustanowić. 

Zdjęcia wrzucę jak tylko uda mi się je przebrać.i poukładać. 

poniedziałek, 23 lipca 2012

Tydzień przerwy .. ale potem :)

Nadszedł czas na poświęcenie więcej czasu rodzinie. Na tydzień wyruszamy na południe w Sudety, żeby  pooddychać innym powietrzem.

Ale po powrocie czeka wyprawa oczekiwana od ... zeszłego roku, jak tylko poprzedni wyjazd do Szwecji się zakończył. :) Już nie mogę się doczekać...

piątek, 13 lipca 2012

No i połamałem ... :(


Niestety połamałem muchówkę, którą dostałem nie dawno od taty. Była już dosyć wiekowa (końcówka lat 80', ale rzucało się nią fantastycznie. Niestety takich modeli już chyba nie produkują.

Szukam więc kija: długość 7'6, #4 lub #4/5, akcja med-fast, może być 2-skład, cena przystępna - powiedzmy narazie, że do 1000PLN. Przeznaczona na zakrzaczone, niewielkie rzeczki, na sucharka.

Jeżeli ktoś może polecić konkretny model i firmę kijka o podobnych parametrach to byłbym wdzięczny.

Pozdrowienie "Połamania!" słabo jakoś ostatnio dla mnie brzmi... :( 

niedziela, 8 lipca 2012

Polacy ze złotem LŚ w siatkówce !!!

Na takie emocje i na takie sukcesy czekałem od lat. To jest coś fantastycznego.Czy ten zespół jest gotów na najwyższe trofea na olimpiadzie? Mam nadzieję, że tak - napewno będę mocno trzymać kciuki.

piątek, 6 lipca 2012

Dzisiaj 31°C w cieniu...

... na ryby nie jadę. Jest w końcu chwila na to, żeby ukręcić kilka straszydeł na haczykach.

Wszystkich zachęcam do kręcenia. I zapewniam, że na te "brzydale" ryby również biorą. Kilka much początkującego krętacza poniżej. Muchy praktycznie takie same jakościowo naprawdę złowiły już sporo ryb w tym sezonie.



Naprawdę ładne muchy, oraz bardzo sensowne porady można znaleźć na różnych stronach wędkarskich. Tylko dla przykładu, bo jest tego bardzo dużo: 

A tak wygląda mój bałagan podczas kręcenia. Niestety nie mam możliwości stworzenia osobnego kącika krętacza :(

A jutro trzeba posus

wtorek, 3 lipca 2012

Nowa rzeczka... inne wyzwania

Pierwszy raz na niej byłem. Dzika, żadnej nawet najmniejszej oznaki, która mogłaby świadczyć o tym, że ktoś tędy niedawno chodził. Na początku się dziwiłem, teraz już wiem dlaczego...
W/g googla przeszedłem jedynie około 1.2km. Ale to nie był spacer nad strumykiem, to było przedzieranie się przesz dziki, nietknięty ręką ludzką las, wspinanie po skarpach, brnięcie przez błoto. Co chwilę przewrócone drzewa, co chwilę trzeba było przechodzić na drugą stronę, żeby być w stanie iść dalej. Po takich 2h byłem bardziej zmęczony niż po całym dniu biegania po kamieniach nad szwedzkimi, górskimi potokami.



Sukcesów większych również nie osiągnąłem. Jedynie kilka sztuk maluchów do 20cm próbowało atakować blaszkę.
Ot kolejne kilka godzin nad nową wodą...

niedziela, 1 lipca 2012

Finał Euro2012 trwa ...

...  a ja próbuje coś zrobić z pierwszych podwodnych ujęć. Narazie bardzo nieudolnych, ale kiedyś się nauczę. Z tego powodu, aktualnie winę zrzucę na złą przejrzystość wody. :)


Oraz kilka fotek z kategorii różne z ostatnich wyjazdów. Byłem ostatnio wiele razy nad wodą, ale czasu na fotografowanie zbytnio nie było - trzeba było ryby łowić :).










wtorek, 19 czerwca 2012

Przerwa w pisaniu...

Nie mam ostatnio czasu na pisanie... co nie znaczy, że nie jeżdżę na ryby :). Wręcz odwrotnie... jestem nad wodami dość często.
Powoli kończy się najlepszy czas dla muszkarzy, więc trzeba to wykorzystać "na maxa".

Połamania!

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Za górami, za morzami...

Wiedziałem, że tak będzie. Jak tylko przyszło mi wyjechać z sprawach służbowych to na naszych wodach pojawiła się oczekiwana przez wszystkich jętka :(

No cóż .. czasem się nie wybiera. Jednak nie wszystko ułożyło się aż tak źle. Na ryby udało mi się wyjechać razem z kolegą podczas jednego z wolnych dni. Wody przepiękne, choć dla mnie zupełnie nieznane. Metody połowu równie dziwne: na ikrę, na krewetkę, tzw.drifting, większość ze spławikiem... Ja jednak wybrałem woblera i obrotówkę. Rzeczka Nestucca jest fantastyczna... zresztą oceńcie sami.






Na woblerka-tygryska, żółto-zielony taki jaki często stosujemy w czasie zimowym na trocie, powiesił się niewielki pstrążek.

Łowienie wyglądało tak, że jeździliśmy samochodem od miejscówki do miejscówki i próbowaliśmy szczęścia. Z tej miejscówki udało mi się złowić pierwszego w życiu steelhead'a. Walczył naprawdę bardzo ładnie. Można powiedzieć, że "na ogonie" przetańczył jakieś 50m w dół rzeki, gdzie była spokojniejsza woda. Tam już się poddał. Skusił się na miedzianą obrotówkę 2-kę. 



Czekam jeszcze na informację od kolegi, jaki był jego wymiar.

W ostatnie popołudnie przed wyjazdem również próbowaliśmy szczęścia. Ja poza kilkoma maluchami nic nie miałem. Koledze na tzw. drift fishing, udało się zaciąć ładną rybę. Tym razem ryba wygrała zmagania i wybrała wolność.

Z informacji od taty wiem, że jętka latała w tym czasie. No cóż... czasem się nie wybiera. Jedna poznanie innych rzek i metod salmonidów jest również interesujące. Jętka poczeka... :)

Połamania!

Edit: Ryba miala okolo 64cm i trochę ponad 2.5kg. 

piątek, 25 maja 2012

Troszkę połowiłem...


Nad wodę ciągnie mnie niesamowicie. A że długo w takim stanie wytrzymać się nie da, to pojawiłem się nad wodą kilka razy ostatnimi czasy. 

Chyba mogę się już poczuć w 100% zarażony pasję do wędkarstwa muchowego. 
Po pierwsze - łowię na własnoręcznie ukręcone muszki. Nie są to takie "modele" jak można obejrzeć w internecie, ale się sprawdzają. 
Po drugie - widzę rybki i udaje się je skusić, czyli jest pewna skuteczność. 
Po trzecie - metoda to ... sucha muszka. 

Naprawdę jest w tej metodzie coś magicznego. Coś, co powoduje, że jak jednego dnia uda się człowiekowi coś złowić, to następnego nie może wysiedzieć spokojnie w domu. Ze mną ostatnimi czasy było podobnie. 

Sobota 
W poprzednią sobotę pojechałem odwiedzić z muchówką jedną z pobliskich rzeczek. Było bardzo ciepło ("Precz z czarnymi stomilami!!! Niech żyją oddychające spodniobuty!!!"), około 26C. Widać było, że nad wodą roi się chruścik. 



Pokazywało się sporo rybek, które zainteresowane były płynącymi muszkami. Między sporej ilości maluchami udało się skusić takiego oto pstrągowego ~30-staczka.



Poza tym tego dnia złowiłem jeszcze mój życiowy rekord lipienia 39cm. Jako, że to jeszcze przed sezonem to szybko wrócił do wody, więc fotki nie ma. Ale sam rekord uznaję za ustanowiony. :)

Niedziela
Następnego dnia również nie wytrzymałem. A dokładniej przyczynił się do tego tata. Po moich relacjach z dnia poprzedniego, i razem pojechaliśmy nad tą samą rzeczkę. Scenariusz podobny - na szarego chruścika ze skrzydełkami CDC wieszało się sporo rybek. Niestety większość niewielkich wymiarów.. i znowu kilka lipieni (jeden nawet całkiem całkiem...).
Jednak jedno branie jest warte odnotowania i daje pewną nauczkę na przyszłość. Po namierzeniu rybki i posłaniu muszki w odpowiednie miejsce, nie kontrolowałem ilości "wolnego" sznura. Efekt niestety był opłakany. Bardzo ładny pstrąg (oceniam około 40cm) zebrał moją muszkę i dał nura w krzaki. Niestety nie byłem w stanie go zatrzymać. Wplątał się w jakieś korzenie i tyle go widziałem. Szkoda... ale czasami ryba również musi wygrać. 

Piątek
Dzisiaj po pracy nie wytrzymałem. Ruszyłem ponownie - szybki powrót po pracy (~18-sta) do domu, dylemat "jechać-nie jechać?", i decyzja o wyjeździe. 
Pomimo, że dzisiaj było chłodniej, to nad wodo widać było sporo chruścika, oraz pierwsze wyloty żółtej jętki. Tzn. nie wiem czy pierwsze... w zeszły weekend widziałem może kilka sztukę, dzisiaj całkiem sporo. Jednak rybki nie były zainteresowane żółtym robalem i zdecydowanie lepiej współpracowały z ... szarym, brzydkim chruścikiem, własnoręcznej produkcji. :)

Jutro Dzień Matki... chyba jednak się nie wybiorę, ale kto to wie, co przyniesie jutro....

Połamania!

PS. Ta rzeczka, na której łowiłem jest całkiem zakrzaczona. Zostawiłem tego dnia na drzewach prawie 10 much!!! :( . Też tak macie czy to tylko ja???

sobota, 12 maja 2012

Super wiadomość.

Za http://www.rzekaleba.pl/news.php?readmore=178:

"Miło nam poinformować, że na przełomie pod koniec czerwca 2012 roku rozpocznie się budowa przepławki przy jazie w miejscowości Lębork, której zakończenie planowane jest na wrzesień br. Przepławka zapewni migrację ryb aż do 70km rzeki Łeby w miejscowości Łęczyce, dzięki czemu w sposób istotny zwiększy się możliwość naturalnego rozrodu troci wędrownej i łososia. Odcinek rzeki Łeby pomiędzy Lęborkiem i Łęczycami to miejsce potencjalnych tarlisk troci i łososi o powierzchni ok. 1ha, natomiast powierzchnia terenów odrostowych dla narybku to ok. 10ha. (Wiśniewolski i Engel 2006 Restoring migratory fish and connectivity of rivers in Poland)."



Potem jeszcze pozbywamy się kilku  kolejnych zatorów w postaci MEW, jazów itp. i droga wolna aż do źródeł :)
Rozmarzyłem się...

poniedziałek, 7 maja 2012

Na zakończenie długiego weekendu.

Od rana w niedzielę padało... pogoda, jak to nazywała moja nauczycielka od matematyki, "pod zdechłym Azorkiem". Ostatni dzień długiego weekendu i nic nie zapowiadało, że uda się wyskoczyć na chwilkę pomoczyć woblera lub posuszyć muszkę. A do tego przyszło spore ochłodzenie.

Ale nadzieja umiera ostatnia :). W okolicy 17 jakoś się rozpogodziło i przestało padać. No więc, po krótkich negocjacjach z NIK, o 17:30 siedziałem w samochodzie w drodze nad pobliską wodę. Dojechałem trochę po 18-stej, więc były jakieś 2 godzinki łowienia. A nad wodą, jak było słońce to było całkiem przyjemnie, jak tylko zaszło lub schowałem się w krzakach to robiło się okrutnie zimno.

Ryby jednak zdecydowanie nie były skłonne do współpracy. Nad wodą nic nie latało, więc zdecydowałem się na użycie spinningu. Miałem w sumie tylko 2 brania: jeden maluszek który na szczęście wyczepił się sam, a drugi pstrążek 31cm (na zdjęciu poniżej), który ku mojemu zdziwieniu, był strasznie chudy.






Wypad zupełnie niezaplanowany, ale ponownie można było zobaczyć rybki, złapać chwilę oddechu w ostatnich godzinach długiego weekendu i przygotować się na powrót do rzeczywistości...

Połamania kija!

niedziela, 6 maja 2012

Dzień, który zdarza się nieczęsto...

4 maja był dniem w 100% poświęcony przez mnie na ryby. Wyjazd z samego rana i po około 100km w samochodzie stanąłem nad brzegiem wody.
Pierwsza rzeczka wypatrzona przeze mnie na mapie, dopływ znanej pomorskiej rzeki pstrągowej. Co ciekawe nie byłem w stanie nigdzie znaleźć jej nazwy. Nawet najlepszy wg. mnie portal http://geoportal.gov.pl/ milczał na jej temat. Dziwne, ale o tak się zdarza.
Strumień nie jest duży, na prostkach dosyć płytki, ale na zakrętach ma piękne dołki w których czają się kropki. Jak to zwykle przy takich ciurkach bywa, trzeba przybrać pozę komandosa i skradać się po cichu do każdej miejscówki. Inaczej można obejrzeć tylko cień uciekającej ryby. A ryby w tej rzeczce były. Kilka takich cieniów widziałem... kilka maluchów wyjąłem, kilka miarowców startowało do mojej przynęty, a jednego z nich (trochę ponad 30cm) udało się zaciąć, wyholować, sfotografować i wypuścić.





Nad tą małą rzeczką bardzo fajnie się łowiło. Ale w planach było też odwiedzenie innych, większych rzek w okolicy. Zmieniając rzekę zmieniłem też metodę połowu na suchą muszkę. Za przynętę posłużył własnoręcznie ukręcony szary chruścik z cdc. Nad wodą trochę muszek  latało i widać było rybki zbierające.
Mogę to na 100% stwierdzić - nie ma nic fajniejszego niż widok ryby zbierającej samodzielnie ukręconą imitację muszki :). To jest coś niesamowitego i spinning przy tym nie ma szans. Raczej nie stanę się muchowym ortodoksem i nie rzucę spiningu w kąt po wsze czasy, ale jeżeli zobaczę jakiekolwiek szanse na połowienie na suchą, to na pewno to wykorzystam.
No więc wracając do połowów - złowiłem kilka/kilkanascie rybek i było fajnie. Trochę mieszane uczucia wywołuje fakt, że w większości były to lipienie. Jak wiadomo maja one jeszcze okres ochronny. 2 z nich były trochę ponad miarę, reszta to raczej maluchy około 20cm. Na muszce miałem jednego naprawdę ładnego (oceniam go na pewno ponad 35cm), jednak spiął się po około 5 sekundach holu. Pstrągów złowiłem w ten sposób może 3-4 sztuki niewielkich rozmiarów.



I tak cały dzionek minął nad wodą w zgiełku śpiewających ptaków, szumu wody, całkiem sporego wysiłku fizycznego i wspaniałego odpoczynku od codziennych spraw. Taki dzień mi się nieczęsto zdarza. Wam, czytającym, życzę takich dni jak najwięcej.

Połamania kija!



sobota, 5 maja 2012

Pierwsze kroki z muchówką - ciąg dalszy

Nawiązując do mojego postu link informuję, że w dalszym ciągu pracuję nad moją najstarszą latoroślą. Tym razem lekcje machania przeniosły się nad niedaleką Radunię. Rzeka wybrana głównie dlatego, że było blisko :) 

Wyjazd uznajemy za sukces, ponieważ:
1) nikt nie stracił oka,
2) nikt nie dorobił się kolczyka w uchu,
3) poza kilkoma poplątaniami przyponu, nie trzeba było ani razu go wymieniać
4) złowiliśmy rybę (w kropki wielkości około 10cm)
Z pkt.4 najbardziej zadowolony był młodszy adept wędkarstwa :).

Dokumentacja zdjęciowo-filmowa:




Nad wodą roił się chruścik, ale ryby na niego prawie nie reagowały (no może poza tym jednym upolowanym). Generalnie Michał wytrzymał nad wodą prawie całą godzinę, co uznaję za sukces :)


Połamania kija!

Popołudniowe połowy z Tatą

Przyszła kolej na sprawdzenie moich chruścików... Pogoda super, ciepło - przynajmniej do czasu kiedy przygrzewało słoneczko. Machało się całkiem nieźle. Muszki ładnie pływały bez konieczności używania dodatkowej chemii.
Niestety ryby nie były skłonne do współpracy. Tata walczył spinningiem - efekt był ten sam.















Połamania kija!
Marcin