Niestety skończyło się na miał. W niedzielę temperatura spadła i trzeba było przeprosić się ze spiningiem. Nad wodą nawet widziałem małą rójkę niewielkich muszek, ale pstrągi zupełnie na nie nie reagowały. Nie widziałem ani jednej zbiórki. Pomimo, że cały sprzęt miałem w bagażniku, zdecydowałem się jeszcze poczesać wodę woblerami.
Wyjechałem około 14. Zdecydowałem się pojechać na odcinek nad którym bardzo dawno nie byłem. Powiem więcej - byłem w miejscach, których chyba jeszcze nigdy w życiu nie łowiłem. Sukcesów wielkich nie było, ale zobaczyłem w końcu kilka rybek. Były to co prawda maluchy, ale lepsze to niż powroty zupełnie o kiju. Jeden osobnik w okolicy wymiaru ~30cm się spiął po 5 sekundach walki.
Woda jest śliczna, pełna pstrągowych kryjówek, podmytych brzegów, dołków, zwalonych drzew itp. Na pewno siedzi w niej również coś większego. Tylko trzeba się jakoś do tego kropka dobrać.
Zastanawia mnie tylko jedno. Jak w takim gąszczu miałbym poradzić sobie z muchówką i wymachami w celu suszenia??? Chwilowo nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić ... To będzie trzeba przeżyć :)
Połamania kija!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz