poniedziałek, 4 czerwca 2012

Za górami, za morzami...

Wiedziałem, że tak będzie. Jak tylko przyszło mi wyjechać z sprawach służbowych to na naszych wodach pojawiła się oczekiwana przez wszystkich jętka :(

No cóż .. czasem się nie wybiera. Jednak nie wszystko ułożyło się aż tak źle. Na ryby udało mi się wyjechać razem z kolegą podczas jednego z wolnych dni. Wody przepiękne, choć dla mnie zupełnie nieznane. Metody połowu równie dziwne: na ikrę, na krewetkę, tzw.drifting, większość ze spławikiem... Ja jednak wybrałem woblera i obrotówkę. Rzeczka Nestucca jest fantastyczna... zresztą oceńcie sami.






Na woblerka-tygryska, żółto-zielony taki jaki często stosujemy w czasie zimowym na trocie, powiesił się niewielki pstrążek.

Łowienie wyglądało tak, że jeździliśmy samochodem od miejscówki do miejscówki i próbowaliśmy szczęścia. Z tej miejscówki udało mi się złowić pierwszego w życiu steelhead'a. Walczył naprawdę bardzo ładnie. Można powiedzieć, że "na ogonie" przetańczył jakieś 50m w dół rzeki, gdzie była spokojniejsza woda. Tam już się poddał. Skusił się na miedzianą obrotówkę 2-kę. 



Czekam jeszcze na informację od kolegi, jaki był jego wymiar.

W ostatnie popołudnie przed wyjazdem również próbowaliśmy szczęścia. Ja poza kilkoma maluchami nic nie miałem. Koledze na tzw. drift fishing, udało się zaciąć ładną rybę. Tym razem ryba wygrała zmagania i wybrała wolność.

Z informacji od taty wiem, że jętka latała w tym czasie. No cóż... czasem się nie wybiera. Jedna poznanie innych rzek i metod salmonidów jest również interesujące. Jętka poczeka... :)

Połamania!

Edit: Ryba miala okolo 64cm i trochę ponad 2.5kg. 

3 komentarze:

  1. Uwielbiam rynny w takim błękitnym kolorze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Woda była piękna - czyściutka, dno było idealnie widać. Łowienie w niej było czystą przyjemnością. :)

      Usuń
  2. Fajne miejsca, fajna rybka. Szczere gratulacje !!!!

    OdpowiedzUsuń