... kiedy siedząc spokojnie w łóżku nagle mnie ruszyło. Było zimno, pochmurnie... ogólnie pogoda taka, że nosa za drzwi się nie chciało wystawiać. No ale "coś" mnie ruszyło i pojechałem. Ryby nie widziałem, się przespacerowałem, spotkałem wydrę i ślady jej działalności na brzegu (patrz zdjęcie poniżej.
A było tak:
Tak wyglądała rzeka powyżej jazu. Łowienie niemożliwe...
A tak poniżej.
Tu już dało się przynętę zamoczyć.
A tu pozostałości po posiłku Pani Wydry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz