sobota, 5 marca 2011

To była niedziela....

... kiedy siedząc spokojnie w łóżku nagle mnie ruszyło. Było zimno, pochmurnie... ogólnie pogoda taka, że nosa za drzwi się nie chciało wystawiać. No ale "coś" mnie ruszyło i pojechałem. Ryby nie widziałem, się przespacerowałem, spotkałem wydrę i ślady jej działalności na brzegu (patrz zdjęcie poniżej.

A było tak:




Tak wyglądała rzeka powyżej jazu. Łowienie niemożliwe...


A tak poniżej.


Tu już dało się przynętę zamoczyć.








A tu pozostałości po posiłku Pani Wydry

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz