niedziela, 31 maja 2009

Pierwsze kroki z muchówką - 31.5.2009

Ból gardła, chrypka oraz żona uniemożliwiły mi wyjazd na ryby w ten weekend. Dziś, w niedziele, na szczęście było na tyle ciepło, że można było się przejechać na działkę do rodziców.

Okazało się, że tam tata miał cały sprzęt muchowy ze sobą. Postanowiłem więc zobaczyć jak jego wędzisko muchowe współpracuje ze sznurami i pomachać chwilkę "na sucho". Zobaczył to mój 3,5-letni synek Michał. Oczywiście zażądał, że on chce również... Wyglądało to mniej więcej tak:
 
 
 
 
 

Na początku machanie szło mu nawet całkiem fajnie (czytaj: Michał robił to co tata podpowiadał). Niestety po kilku minutach wymachy zbyt często kończyły się uderzaniem wędki o ziemię. Spowodowało to, że zabawę trzeba było zakończyć, oczywiście przy głośnym sprzeciwie syna.

Ale początki już miał i wychodziły mu całkiem fajnie :)

Pozdrawia dumny i szczęśliwy tatuś :)
Połamania kija!

wtorek, 26 maja 2009

Ryby mnie omijają - 17.5.2009

Tak się złożyło, że udało się wyskoczyć nad wodę razem z tatą. Pojechaliśmy oczywiście nad Łebę. Niestety żadnych miarowych ryb nie wyciągnęliśmy.

Moje umiejętności wędkarskie na tej właśnie wyprawie zostały sprowadzone do 0 przez mojego tatę. Nad rzeką, jeżeli idziemy jednym brzegiem, to staramy się iść nazwijmy to "na zmianę". Raz jeden jest z przodu, raz drugi. Oczywiście przy wyprzedzaniu staramy się zachować ostrożność, żeby nie wypłoszyć ryb drugiemu. Tego dnia tatulek wyciągnął chyba ze 20 niemiarowych pstrągów, podczas gdy ja nie wyjąłem ani jednego! Powiem więcej - w pewnym momencie założyłem identyczną blaszkę, jaką stosował tata. Nadal nic. Jakby tego było mało to, idąc jako pierwszy, pewnej miejscówce poświęciłem naprawdę sporo czasu. Wykonałem tam pewnie około 20 dobrych, dokładnych rzutów - bez rezultatu. Po chwili na to miejsce wszedł tata i w około 5 rzutach wyciągnął 2 pstrągi. Łowił na dokładnie tą samą przynętę, co ja. Rzucał w dokładnie te same miejsca, które przed chwilą obłowiłem.

Czegoś takiego jeszcze nigdy nie przeżyłem. Zdarzało się, że ja nic nie miałem na haku gdy tata wyjmował 3-4 pstrągi w czasie całej wyprawy. Ale ponad 20 do zera???

W taki oto sposób doświadczenie wędkarskie pokonało wędkarską młodość :) Za 2 tygodnie jedziemy do Szwecji, więc pozostało mi tylko odgrażanie się, że tam to ja pokażę na co mnie stać :)

Poza tym, podczas tego wyjazdu błoto zassało mój kalosz w taki sposób, że próba uwolnienia go skończyła się wylądowaniem gołą nogą po kolano w błocie. Ale to już tylko mały dodatek, co tego co się zdarzyło.

Pomimo tego wszystkiego, co się zdarzyło, Łeba nadal jest śliczną rzeka. Niech dowodem tego będzie kilka poniższych zdjęć z tego wyjazdu.

 
 
  
To właśnie ta blaszka była tego dnia killerem :) Niestety, tylko niemiarowców i niestety, nie na mojej wędce.
  

Z wędkarskim "Połamania kija!"

niedziela, 10 maja 2009

Szybka decyzja i wyjazd ... 10.5.2009

Od rana padało - prawie bez przerwy. Po obiedzie spacer, przejażdżka samochodem i dzieci ... zasnęły :). Była 18:20, więc po uzyskaniu zgody od Sił Wyższych, wsiadłem do wozu i co szybko popędziłem nad wodę. Nad jaką? Oczywiście moją ulubioną :)

Na miejsce dojechałem parę minut po 19. Wieczór zrobił się śliczny. Przestało padać, wyszło słoneczko... po prostu pięknie. Idealna pogoda na spacer z wędką. Parkuje samochód, dochodzę do rzeki i rozpoczynam łowienie idąc w górę.

Rozpocząłem od obrotówki w barwach okoniowatych - bez sukcesu. Po około 20 minutach zmieniłem na całą srebrną nr 2. Po paru rzutach wyciągam jednego 30cm. Kilkadziesiąt metrów wyżej wyciągam małego niemiarowca. Potem przez około 30 minut nic się nie działo. I na odcinku około 200m wyjmuję z wody 2 pstrągi - oba 29cm.

W sumie łowiłem niecałe 2h. Udało się wyholować 4 rybki z czego 3 prawie-miarowe. Wynik, jakiego w tym sezonie jeszcze nie osiągnąłem (tym bardziej, że w niecałe 2h). I pomimo, że 2 błystki zostawiłem gdzieś na korzeniach w wodzie, wyjazd uznaję za udany.

Tym razem nie mam żadnych zdjęć. Następnym razem postaram się to nadrobić.

Połamania kija!

sobota, 2 maja 2009

Łeba - 2.5.2009

Dzisiaj pogoda bardziej skłaniała do wyjazdu na plażę, niż na ryby. Ponieważ nie wiadomo, kiedy kolejna okazja się nadarzy, razem z tatą postanowiliśmy spędzić kilka godzin nad wodą. Wybór był w miarę prosty - Łeba. Mieliśmy tylko kilka godzin. Po pozostawieniu dzieci pod kontrolą mamy i babci, co szybko wyjechaliśmy nad rzekę.

Woda w rzece była raczej niska i lekko mętna. Jeżeli chodzi o ryby, to udało się wyjąć jedynie kilka "krótkich". Spod pewnego korzenia na środku rzeki wyszedł mi do przynęty jeden większy kropek (szacuje na około 40cm), jednak nie udało się go więcej sprowokować. Łowiliśmy głównie na czarne lub czarne z dodatkami obrotówki w rozmiarze 2.

Wycieczkę uznaję za udaną. Szkoda, że nie udało się złowić nic większego. Jednak, tak jak powiedział tata, z tym pewnie będzie trzeba poczekać na wyprawę do Szwecji (planowana w drugiej połowie czerwca).

Kilka zdjęć z dzisiejszej wycieczki:












Połamania kija!

Catch Magazine

Niedawno odkryłem stronę ze wspaniałymi zdjęciami i filmami związanymi z wędkarstwem muchowym. To co zobaczyłem zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Szczerze polecam obejrzenie wszystkich sześciu wydań magazynu:

http://www.catchmagazine.net/

Pozdrawiam.