piątek, 18 marca 2011

To kill or not to kill... a fora wędkarskie - luźne myśli

Czytuję sobie wieczorami różne fora wędkarskie np. fors. Czy zgadniecie jaki temat powoduje najwięcej wpisów? TAK! Właśnie związany z tym, czy mamy prawo zabrać złowioną rybę czy nie. Schemat zwykle jest bardzo prosty:
1) Ktoś wstawia zdjęcie z ładną rybą (i jasno nie napisze, że ją wypuścił).
2) 5-10 postów z "gratkami",
3) ~10 posta ktoś się oburzy i napisze, że tylko C&R/no-kill, że ten co zabrał rybę to mięsiarz itp.
4) następne wpisy to zwykle robota dla Adminów forów, bo to w większości ordynarne obrzucanie się błotem.

Zastanawia mnie czy niektórzy nie mogą wziąć na wstrzymanie i swoje żale wylewać w odpowiednich do tego wątkach? Jak jeden z drugim chce się uzewnętrznić, że mu zabijanie ryb nie odpowiada to proszę bardzo - jest odpowiedni wątek. Ja nawet rozumiem, że niektórzy uważają, że to wędkarze są w większości odpowiedzialni za przetrzebione rzeki. Ja po części podzielam ten pogląd i sam większość ryb staram się wypuszczać. Ale czy z każdego wątku na forum trzeba zrobić bagno, którego aż się nie chce czytać? Co ciekawe - to zwykle są dokładnie te same osoby zaczynające całą burdę...

A z innej beczki. Była ciekawa wymiana zdań w wątku o pstrągach. Jacyś koledzy z towarzystwa przyjaciół jakiejś tam rzeki (celowo stosuję formę "jakaś"), wielcy zwolennicy wypuszczania rybek do wody zrobili sobie zlot i zawody. Miały być na żywej rybie, ale nie wszystkie biedactwa (piszę o wędkarzach i nie chodzi mi o pojemność portfela !) miały ze sobą aparat. No więc co zrobili koledzy z towarzystwa? Zamienili szybko formułę na max jedną rybę bitą :).
No to ja się pytam: Czy tak postępują ludzie, którzy mienią się w internecie wielkimi Miłośnikami rzeki X, którzy wszędzie propagują wypuszczanie ryb, a sami lekką ręką dają rybom w łeb (bo nie mają aparatu)? Chyba coś tu niezbyt gra, co?
Z drugiej strony - Jak ja idę z kolegami na ryby, to nie potrzebuję nawet aparatu, żeby im uwierzyć, że złowili taką a nie inną rybę. Jeżeli kolega tak powiedział, to dla mnie oznacza, że tak było. Wędkarstwo z kolegami to nie zawody, gdzie trzeba złowić jak najwięcej więcej i jeszcze przynieść rybę do wagi jako dowód. Zastanawiam się, jak to towarzystwo działa, skoro ludzie nie mają do siebie zaufania...

Miałem z Tatą jechać nad wodę w tą sobotę, ale jakoś pogoda nie nastraja. Dzisiaj padał śnieg! Chyba trzeba będzie poczekać na lepszą pogodę.

Połamania kija!

2 komentarze:

  1. Z tymi pseudo no kill masz racje ,sam od lat nie zabrałem żadnej ryby i uważam że takie postępowanie przyczynia się do lepszego wedkarstwa może bedzie więcej tych pstrągali ,chodz nie mam nic jak ktoś weżmie raz na jakiś czes jedną rybe , przy terażniejszej presji wypuszczanie jest niezbędne .Jeśli chodzi o zawody i niedowierzenie toważyszom to są inne sposoby naprzykład tak jak na zawodach muchowych łowi sie w parach po 2 osoby jeden jest sedziom drugiemu ,a zawody sa na żywej rybie


    andii

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się andii. Obecnie nad wodą jest tak dużo wędkarzy, że musimy wypuszczać ryby aby coś jeszcze w tych naszych wodach zostało. Propagujmy i namawiajmy do tego wszystkich dookoła. Ale nie wprowadzajmy terroru połączonego z nękaniem na forach. Nie lubię najbardziej zakłamania, gdzie mówi się jedno, a robi drugie.

    Co do tych zawodów - zawsze da się znaleźć rozwiązanie, żeby nie zabijać ryb. Jeden ze sposobów przedstawiłeś. Potrzebne są dobre chęci. A w zawodach towarzyskich powinno wystarczyć zaufanie, inaczej raczej nie są towarzyskie. Nie wyobrażam sobie, że mówię kolegom, że złowiłem rybę, której na oczy nie widziałem...

    OdpowiedzUsuń