Dzisiaj krótko,
Pojechałem na wieczór zobaczyć, jak się miewa "moja rzeka". Wieczór, temperatura około 28C, generalnie (znowu) pogoda plażowa. Nieważne ... chodzi o to, żeby chwilkę porzucać nad wodą.
Woda była podwyższona i lekko trącona - to pewnie po ostatnich deszczach. Po chwili na kiju melduje się pierwszy maluszek, a potem jeszcze 2-3. Łowię na srebrną błystkę. Tu jakiś 30cm wyskoczył obejrzeć przynętę, tam jakiś maluszek zaatakował, ale się spiął. Generalnie widać, że coś w rzece żyje. Ot przykład jednego około 25cm, co się zawiesił na błystce.
Kilkanaście metrów dalej mam mocne branie. Świst hamulca i po jakichś 3-4 minutach w podbieraku ląduje ładny pstrąg 38cm.
Niestety próby zwrócenia mu wolności nie powiodły się. Starałem się obchodzić z nim delikatnie - podbierak, odhaczanie w wodzie itp. Pewnie główną przyczyną była temperatura. Trudno - skończy na talerzu. Pierwszy pstrąg z polskich rzek zabrany do domu "na patelnię".
Pokrzywy nad rzeką sięgały po pachy (czyli jeszcze nie tak źle :) ). Spociłem się w woderach, koszuli i kamizelce okrutnie. Ale zobaczyłem znowu moją rzekę. Usłyszałem ptaki, zobaczyłem lisa, złowiłem ryby ... Nie potrzeba mi nic więcej, żeby odpocząć od codziennego zgiełku i pogoni. Tylko szkoda, że tak krótko...
Połamania kija!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz